Stała ekspozycja przy Goldengasse 19 może pochwalić się około 600. artefaktami związanymi z kultem zmarłych (jest nawet dmuchane koło wyobrażające wieniec lub urna w kształcie piłki nożnej). Na oryginalny pomysł wpadli w 1874 roku inżynierowie Feldbinger i Hudetz. Według ich koncepcji, trumny miały trafiać wprost do grobowców „pocztą pneumatyczną”. Zaplanowany przez nich tunel miał liczyć kilometr długości i wykorzystywać kompresję powietrza. Przedstawiony projekt został odrzucony jako mało pobożny. Bliższe prawdy jest chyba, że wiedeńczycy nie są zwolennikami aż takich ekstrawagancji, a poza tym rozwiązanie miało pochłonąć milion florenów.

Ozdobna czaszka

Uznania nie znalazł również inny oszczędnościowy patent, i to nie byle kogo, bo samego cesarza Józefa II. Monarcha doszedł do wniosku, że zakopywanie zmarłych w ubraniu i w trumnie to marnotrawstwo (dziś władca zasłużyłby na miano „naczelnego ekologa”). Skonstruował trumnę wielokrotnego użytku, której dno – po pociągnięciu za dźwignię zwalniającą blokadę – otwierało się niczym zapadnia szafotu. Pozostaje wyobrazić sobie zaszytego w płóciennym worku trupa wpadającego do mogiły.

Wynalazek cesarza Józefa II - trumna wielokrotnego użytku z otwieranym dnem

Nekropolie bywają znakomitym odzwierciedleniem kultury, tradycji, a nawet mód, jakie panowały w danym kraju. Dzięki wizycie w Bestattungsmuseum stwierdzam, że nad Dunajem dochodzi do pokoleniowej zmiany. Nowinką znamionującą postęp techniczny na tym rynku są pierścionki z diamentem wykonanym z… prochów ukochanej osoby (wystarczy 500 g). Właściwościami nie odbiega on od kamieni występujących w naturze. Proces jego powstawania trwa 8 miesięcy, w tym czasie popiół ludzki poddawany jest wysokiej temperaturze i wysokiemu ciśnieniu.

Prochy ukochanej osoby zaklęte w oczku pierścionka

Diament jest biały lub lekko błękitny. Jego oryginalność gwarantuje certyfikat, a całości dopełnia ręczny szlif (na życzenie grawerowanie), a na koniec oprawa jubilerska i gustowne opakowanie. Koszt zależy od liczby karatów – najtańsze do nabycia już za kilka tysięcy euro. Czy i takie diamenty staną się najlepszymi przyjaciółmi kobiety? Czas pokaże.

Pozostaje zatem zobaczyć Wiedeń i umrzeć.

Tekst i zdjęcia:
Jarosław Molenda


sdrp wydawnictwo pomorze zachodznie

sdrp wydawnictwo pomorze zachodznie

sdrp wydawnictwo pomorze zachodznie

sdrp wydawnictwo pomorze zachodznie

sdrp wydawnictwo pomorze zachodznie

sdrp wydawnictwo pomorze zachodznie

sdrp wydawnictwo pomorze zachodznie