Rozmowa z dr Piotrem Chrobakiem, adiunktem w Zakładzie Historii Społecznej i Badań Regionalnych Instytutu Politologii i Europeistyki Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Szczecińskiego.

Czy boimy się obcych?

Wyjaśnijmy na potrzeby naszej rozmowy kogo tym słowem określamy. Pierwsze – to wszyscy inni Europejczycy, którzy przybywają do naszego kraju np. w celach zarobkowych: Rumuni, Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie, Bułgarzy. Reprezentują podobny lub ten sam co my system wartości, pokrewną strefę kulturową. Więc ich się nie obawiamy. Inny stosunek mamy do przyjezdnych z Bliskiego Wschodu i Afryki. Nauczeni przykładem innych krajów jesteśmy bardzo ostrożni i nieufni.

Myślę teraz o doświadczeniach Niemców z Turkami sprowadzanymi wiele lat do Niemiec do pracy, ściągającymi tam rodziny, posiadającymi niemieckie obywatelstwo. Stąd tureckie getta, w których mieszkają kolejne już pokolenia Turków nie władające językiem niemieckim, kurczowo trzymające się nakazów swojej religii, stojących w sprzeczności z systemem prawnym państw europejskich, nie dążące do zasymilowania się z niemieckim społeczeństwem. Sami Niemcy przyznali, że polityka multi kulti się nie sprawdziła.

Polacy czytają też i oglądają relacje medialne: ze Skandynawii, gdzie np. Szwecja przyjmowała latami emigrantów, dając im b. wysoki socjali,obywatelstwo, otaczając ich opieką, gdzie władze Szwecji przymykały oczy na niewłaściwy proces asymilacji czy powstawanie obszarów (dzielnic mieszkaniowych) w całości kontrolowanych przez cudzoziemców, którzy na „swój teren” miejscowej policji nie wpuszczali.

Wreszcie media pełne są relacji z wydarzeń z podparyskich i nie tylko przedmieść, które zamieszkują grupy mieszkańców Afryki, często z terenów dawnych kolonii francuskich. Nie uczą się, nie pracują, nie angażują w życie społeczne nowej ojczyzny, ale oczekują od niej pieniędzy i bezwarunkowej pomocy.

Wreszcie Polacy widzą fale uchodźców w Niemczech, czytają o zamieszkach w obozach przejściowych, o molestowaniu kobiet. Proszę zwrócić uwagę, że mówi się o tych ujemnych aspektach przybywania emigrantów dopiero od niedawna. Do tej pory do świadomości społecznej takie informacje nie przenikały, nie były powszechnie znane. Wynika to najprawdopodobniej z niewłaściwie rozumianej poprawności politycznej, zjawiska coraz częściej krytykowanego nie tylko w Europie ale i USA.

A skąd się wzięła właściwie poprawność polityczna?

Najprawdopodobniej to trend w krajach rozwiniętych, bogatych, których gospodarki od lat doskonale funkcjonują, a władze tych krajów zgodnie ze swoimi obowiązkami starają się jak najlepiej pomóc swoim obywatelom i przybyszom w osiągnięciu wysokiego statusu materialnego, zdobyciu wykształcenia, proponują im opiekę socjalną, która pozwala także emigrantom wygodnie żyć.

Jednak fakty świadczące o niewykorzystywaniu tych możliwości, czasem jawnym cwaniactwie w korzystaniu z państwowych dotacji, wreszcie głośno wyrażanych roszczeniach wynikających z poczucia krzywdy, swoisty szach wynikający z oskarżeń o negatywne zachowania (w USA – Indianie i Afroamerykanie, w Skandynawii muzułmanie czyli oskarżenia m.in. o segregację rasową czy wprost o rasizm).

Poprawność polityczna pozytywna w założeniu stała się swoistą pułapką dla ludzi wykształconych, wyznających szczytne ideały. Trudno im się pogodzić z rzeczywistością, powiedzieć głośno, że ich praca, wysiłek i pieniądze nie zostały właściwie spożytkowane. Przybysze z innych krajów nie chcą adaptacji, pozostają przy swojej religii, obyczajach. Ale co gorsza coraz częściej publicznie oświadczają, że nie będą przestrzegać praw i obyczajów obowiązujących w swojej nowej ojczyźnie. Akcentują różnice, które powodują ich wyobcowanie, nie martwią się, ani nie wstydzą z powodu nieznajomości języka, co z kolei utrudnia zdobycie pracy czy kwalifikacji niezbędnych do jej znalezienia.

Władze państwa, które ich przyjęło ma dać, stworzyć warunki do wygodnego życia. A władzom krajów, które udzieliły im gościny trudno przyznać się do jakiegokolwiek błędu np. braku perspektywicznej długofalowej polityki pomocowej, więc lepiej tego nie zauważać, by nie zaogniać i tak trudnej sytuacji.

Jak na to reagują tzw. rodowici obywatele?

Rodowici obywatele danego państwa, które przyjmuje uchodźców nie są skłonni pomagać bez końca. Twierdzą, że to właśnie im należy się pomoc państwa, praca, świadczenia. Buntują się przeciwko budowie obozów przejściowych dla cudzoziemców na terenie swoich landów, bo obawiają się wzrostu przestępczości. Nie chcą także dopuścić do tego by na terenie ich miast budowano islamskie świątynie.

Od kilkunastu lat, najpierw w USA, a później w Europie rozszerza się zjawisko zagrożenia terroryzmem. Okazuje się, że często w islamskich świątyniach, działających na terenie Europy Zachodniej instruuje się, indoktrynuje i werbuje młody narybek przyszłych terrorystów. A więc lęk o spokojne życie swoje i rodzin, o brak pracy dla wszystkich chętnych, wreszcie lęk przed inną obyczajowością i religią to główne motywy niechęci Polaków wobec obcych.

Przecież Polacy uważają się za tolerancyjny i przyjazny innym nacjom naród. Już po II wojnie przybyły do Polski fale różnych emigracji i obcy nas nie zalali.

Tak to prawda przybyli do nas obywatele Grecji, Rumunii, Wietnamu, Ukrainy. Państwo polskie im pomogło, doskonale się zasymilowali, włączyli w gospodarkę naszego kraju, nie spowodowali destabilizacji gospodarczej ani obyczajowej. Nie boimy się ich bo są z naszego kręgu kulturowego albo po prostu oswoiliśmy tę ich inność nie widząc w niej żadnego dla siebie zagrożenia.

W ostatnich latach pomagamy Ukrainie i Ukraińcom, choć nie do końca oba narody są zgodne co do interpretacji swojej wspólnej historii np. kult postaci Bandery czy rzeź wołyńska. Przyjmujemy obywateli Ukrainy, którzy chcą u nas pracować, przyjmujemy na bezpłatne studia studentów z Ukrainy i Białorusi, na wakacje zapraszamy dzieci i młodzież z tamtych terenów. Istotną rolę odgrywają tu nasza wcześniejsza wspólna historia i fakt, że polskie władze i Polacy uważają pomoc Ukrainie za swój moralny obowiązek.

Wróćmy do młodych Polaków, którzy protestują przeciwko przyjmowaniu uchodźców. Jaki są tego przyczyny?

Nasi młodzi czytają, czerpią wiedzę z mediów elektronicznych, jeżdżą po Europie czy to turystycznie czy zarobkowo – obserwują, analizują. Boją się braku chęci asymilacji ze strony uchodźców, bo są oni innego wyznania i reprezentują inny krąg kulturowy, inny system wartości, mówią innym językiem pospolicie to formułując trudno się z nimi dogadać.

Nastroje wśród młodych Polaków radykalizują się, bo mają kłopoty ze znalezieniem pracy, niejednokrotnie sami muszą emigrować do Niemiec, Anglii by zdobyć dobrze płatną pracę. Państwo ich zdaniem nie stwarza im warunków do kupna własnego mieszkania czy założenia, a później utrzymania rodziny. Unia Europejska jawi się młodym jako skostniały, zinstytucjonalizowany twór biurokratów, którzy wydają wspólne pieniądze na cele nieakceptowane przez wszystkich jej członków. Młodzi, ci bardziej radykalni o poglądach prawicowo – narodowych także postrzegają UE jako organizację chcącą ograniczenia polskiej suwerenności, a co za tym idzie ich osobistej wolności.

Czy można założyć, że dlatego część z nich stała się elektoratem partii populistycznych?

Tak, to ich wybór, wynik rozczarowania, niecierpliwości, niezgody na brak perspektyw. Są wdzięcznymi słuchaczami liderów, którzy nimi manipulują wykorzystując ich radykalizm, a jednocześnie skierowują ich niechęć w bezpieczną stronę – na innych, obcych czyli uchodźców, tak by tych obcych obwinić o całe zło. Można w ten sposób usprawiedliwić np. nieudolne decyzje gospodarcze czy wprowadzenie w trybie pilnym bez konsultacji przepisów zmierzających do częściowego ograniczenia wolności obywateli.

Ale część obywateli chce pomagać uchodźcom, nie prezentuje tak radykalnego stanowiska.

To prawda, żyjemy w bardzo podzielonym społeczeństwie, dotychczas tak mocnych podziałów nie było. PiS przestrzega przed uchodźcami nie tylko swoich wyborców, ale także innych obywateli, którzy mają odmienne przekonania. Z ostatnich badań wynika, że nastroje społeczne się zmieniają. Na Pomorzu Zachodnim (przez lata ostoi lewicy a później PO) aktualnie w sondażach wygrywa PiS i negatywny stosunek do uchodźców. Jednocześnie nie chcemy wychodzić z UE i cenimy to co po wstąpieniu do UE osiągnęliśmy.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Helena Kwiatkowska
Foto: archiwum SDRP